Dawną granicę polsko-litewską przejechaliśmy przez Ogrodniki.
Po dojechaniu do samego Wilna zwiedzanie rozpoczęliśmy od poszukiwania noclegu. Takowy znaleźliśmy po kilkudziesięciu minutach błądzenie po mieście(kolega który nas prowadził nie potrafił zorientować mapy). Po zameldowaniu i odświeżeniu się poszliśmy zjeść obiado- kolacje. Pani z recepcji pokierowała nas do "pobliskiego" lokalu powiedziała ze jest "niedaleko" i samochodem nie warto jechać. Tymczasem jak się okazało z małym dzieckiem, w deszczu, o zmroku w rezultacie pokonaliśmy odległość trzech przystanków autobusowych. Po dotarciu do tego niby fajnego lokalu okazało się że jest to kręgielnio dyskoteka, a do jedzenia serwują pizze.